Informacje

bikeholiczka z miasta Mikołów
8630.60 km wszystkie kilometry
16d 20h 02m czas na rowerze
21.36 km/h avg
16d 20h 02m czas na rowerze
21.36 km/h avg
Kategorie
Codzienne.98 Do pracy i z powrotem.72 I te niecodzienne.20 Masa Krytyczna.72013

2012

Znajomi
Moje rowery
Szukaj
Wykres roczny

Archiwum
- 2013, Czerwiec.11.13
- 2013, Maj.26.36
- 2013, Kwiecień.20.27
- 2013, Marzec.10.6
- 2013, Luty.1.0
- 2013, Styczeń.1.0
- 2012, Grudzień.6.4
- 2012, Listopad.10.24
- 2012, Październik.8.6
- 2012, Wrzesień.25.70
- 2012, Sierpień.35.81
Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2012
Dystans całkowity: | 1092.11 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 57:41 |
Średnia prędkość: | 18.93 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.40 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 37 (18 %) |
Liczba aktywności: | 35 |
Średnio na aktywność: | 31.20 km i 1h 38m |
Więcej statystyk |
Dom -> praca -> dom
Piątek, 31 sierpnia 2012 | dodano:01.09.2012 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria Do pracy i z powrotem
Kategoria Do pracy i z powrotem
Standardowa trasa do pracy. Droga powrotna w deszczu, ale przecież deszcz to nie przeszkoda. Sierpniowe jeżdżenie zakończone z wynikiem 1427km czyli całkiem nieźle. A teraz w drogę ;)
Na rozprostowanie kości ;)
Po 1,5 dniowej przerwie od roweru, dwóch dniach spędzonych w komunikacji miejskiej nadszedł ten najbardziej oczekiwany moment - jazda na sprawnym w końcu rowerze, tzn. w miarę sprawnym. Kierunek na zatłoczony od motocyklistów Chudów, dalej żółtym szlakiem między polami do Gierałtowic. Zaraz za granicą z Gliwicami odbijam na nowiutką drogę do Przyszowic, któa wiedzie wzdłuż A1 obok powstającego tam Parku Biznesu. Póżniej z powrotem pod chudowski zamek i do domu ;)
Houston mamy problem!
Po pracy rower cd. Kierunek wczesniej już ustalony - mikołowski rynek, ławka koło hasioka. Podróż do celu jako tako, oczywiście pod górkę i lekki wiatr. Temperatura była już całkiem przyjemna o tej porze. Ciężko się jechało, ale to chyba przez to, że za dużo zjadłam na obiad. Docieram do centrum, przedostaję się na druga stronę ulicy, wjeżdżam na krawężnik i słyszę huk. Przerażenie w oczach i myśl, żeby to nie skończyło się wiadomo jak. Jadę dalej, zerkam na opony, jeszcze jest ok, jeszcze! Po chwili zostaję bez powietrza w przednim kole. Dopycham rower na rynek. I tu obrywa się temu, który pilnował mi mojej ławki :P Nie ma co zwlekać, 13km do domu z buta. Ale nie ma to jak spacer w miłym towarzystwie.
Dom -> praca -> dom...
Wtorek, 28 sierpnia 2012 | dodano:29.08.2012 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Do pracy i z powrotem
Kategoria Do pracy i z powrotem
Temperatura nie rozpieszczała, wręcz przeciwnie! O 6 rano zimno było jak w gródniu. Z doniesień kolegów rowerzystów z trasy było, aż 4 stopnie!!! 4 stopnie to dobra pogoda, żeby wyskoczyć w krótkich spodenkach i krótkich spodenkach na rower z samego rana. Po pierwszej górce, czyli w połowie drogi już się nawet troche zmęczyłam i rozgrzałam tym samym. Na rynku w Kochłowicach dołączył do mnie kolega rowerzysta, który zresztą mija mnie wraz z bratem każdego ranka na rowerze. Postanowił mi towarzyszyć, gdyż też jechał do pracy do Katowic. Droga powrotna bez żadnych ekscesów, miło i sympatycznie. Batory znowu zakrokowany, więc rower górą! ;)
Pod wiatr...
Początkowo w planach miał być Knurów i Bojków, ale ze względu na silnie utrudniający jazdę wiatr, skończyło się jak zwykle, czyli na zamku w Chudowie. Jutro na szczęście ma być podobno lepiej. Na to liczę ;)
Dom -> praca -> dom
Poniedziałek, 27 sierpnia 2012 | dodano:27.08.2012 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Do pracy i z powrotem
Kategoria Do pracy i z powrotem
Dziś jest jakiś strasznie pechowy dzień pod względem pogodowym. Rano nie dość, że zimno było to jeszcze deszczowo. Na początku z lekka się wahałam, czy przypadkiem nie zmienić przez to środka transportu na publiczny. Ale zaryzykowałam i 9km przepedałowałam w deszczu. Później było już lepiej. Nawet udało mi się pobić mój rekord prędkości w drodze do pracy. Za to w drodze powrotnej wiatr tak utrudniał jazdę, ze przez chwile miałam dosyć! Ale tylko przez chwilę. Ze względu na remonty pół Chorzowa stało w korku, a ja mogłam bez problemu, bez ściągania "nogi z gazu" pędzić sobie do domu ;) Lubię to!
Dzień bez roweru jest dniem straconym...
Pogoda nie rozpieszcza, ale to nie przeszkodziło mi, żeby wyrwać się na rower. Kurs standardowo najpierw na Chudów, który dziś świecił pustkami. Później Ornontowice, gdzie przed Urzędem Gminy skręciłam w prawo i udałam się niebiesko-czerwonym szlakiem rowerowym, który wiedzie przez Aleje Dębów w stronę Dębieńska (Czerwionka-Leszczyny).

KWK Budryk w Ornontowicach

Aleja Dębów
Na niebie ciągle przewijały się czarno-szare chmury, ale najbardziej przerażająca była ta nad Dębieńskiem. I było się czego bać, bo po kilkudziesięciu metrach wjechałam w ścianę deszczu. Postanowiłam przeczekać ulewę na pobliskim przystanku autobusowym, gdzie po chwili dołączył do mnie inny rowerzysta. 15min rozmowy i czekania na Słońce, które jednak się nie pojawiło, ale przynajmniej przestało padać. Kolega udał się do domu, a ja w dalszą drogę w stronę Czuchowa i dalej Knurowa.

"Góry" i czarne chmury ;)
W Knurowie niektóre ulice wręcz pływały. Mimo wszystko dziękuję kierowcom, którzy przeczekiwali aż przejadę, a nie wjeżdżali z zawrotną prędkością w kałużę tuż obok mnie. Ale i tak po jednej większej kałuży dorobiłam się Morza Bałtyckiego w butach. Dalej już bez większych przygód wróciłam do domu przez Gierałtowice i Chudów.
KWK Budryk w Ornontowicach
Aleja Dębów
Na niebie ciągle przewijały się czarno-szare chmury, ale najbardziej przerażająca była ta nad Dębieńskiem. I było się czego bać, bo po kilkudziesięciu metrach wjechałam w ścianę deszczu. Postanowiłam przeczekać ulewę na pobliskim przystanku autobusowym, gdzie po chwili dołączył do mnie inny rowerzysta. 15min rozmowy i czekania na Słońce, które jednak się nie pojawiło, ale przynajmniej przestało padać. Kolega udał się do domu, a ja w dalszą drogę w stronę Czuchowa i dalej Knurowa.
"Góry" i czarne chmury ;)
W Knurowie niektóre ulice wręcz pływały. Mimo wszystko dziękuję kierowcom, którzy przeczekiwali aż przejadę, a nie wjeżdżali z zawrotną prędkością w kałużę tuż obok mnie. Ale i tak po jednej większej kałuży dorobiłam się Morza Bałtyckiego w butach. Dalej już bez większych przygód wróciłam do domu przez Gierałtowice i Chudów.
Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma...
Długo oczekiwany weekend, który na samym początku rozczarował mnie pogodą. Miły być daleko jadące plany, a wyszło jak, wyszło... Ale nie ma na co narzekać ;) Po południu w końcu się rozjaśniło, więc wyskoczyłam na rower. Najpierw odwiedziłam Starganiec, gdzie w taką niesprzyjającą do końca pogodę jest cisza i spokój. Tylko ja, rower i woda.

Starganiec
Następnie udałam się przez Podlesie na mikołowski rynek. Gdzie posiedziałam troche na mojej ulubionej ławce. Droga powrotna standardowo przez Mokre i Paniowy, z dłuższą przerwie na kawie u szkolnego kumpla.

Panorama na centrum Mikołowa i Łaziska z ul. Podleskiej
Starganiec
Następnie udałam się przez Podlesie na mikołowski rynek. Gdzie posiedziałam troche na mojej ulubionej ławce. Droga powrotna standardowo przez Mokre i Paniowy, z dłuższą przerwie na kawie u szkolnego kumpla.
Panorama na centrum Mikołowa i Łaziska z ul. Podleskiej
Wieczorna pętla przy zachodzącym słońcu...
Wieczorna wycieczka już na dużo spokojniejszym tempie niż droga do pracy. Najpierw pojechałam na mikołowski rynek, gdzie spotkałam mojego szefa na rowerze. Później standardowo udałam się przez Fiołkową i Sośnią Górę do Bujakowa, gdzie na trasie spotkałam peleton kolesi na szosówkach. W Bujakowie odbiłam na Chudów. Szczerze mówiąc to właśnie ul. Chudowska (łącząca Bujaków z Chudowem) jest jedną z moich ulubionych w godzinach, gdy słońce chyli się ku zachodowi. Na koniec przejechałam przez zlot motocyklistów pod Zamkiem w Chudowie i udałam się do domu.
Dom -> praca -> dom
Czwartek, 23 sierpnia 2012 | dodano:23.08.2012 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Do pracy i z powrotem
Kategoria Do pracy i z powrotem
Udało mi się dziś wyjechać 5min wcześniej niż zwykle, ale teraz już wiem, że nie ma się co gonić. Te 5 min jak nie więcej odstałam później na przejeździe kolejowym. Myślałam, że ten pociąg nigdy się nie skończy. Koledzy rowerzyści o dziwo mnie nieś nie mijali. Ale za to ścigałam się z autobusem linii 48 na odcinku od rynku w Kochłowicach aż do ul. Szpitalnej w Chorzowie. Raz ja wychodziłam na prowadzenia, raz bus, ale na mecie byliśmy w tym samym czasie :D Droga powrotna bez żadnych przygód tylko z wiatrem w oczy ;)