Informacje

avatar

bikeholiczka
z miasta Mikołów
8630.60 km wszystkie kilometry
16d 20h 02m czas na rowerze
21.36 km/h avg

Kategorie

Codzienne.98 Do pracy i z powrotem.72 I te niecodzienne.20 Masa Krytyczna.7

2013

baton rowerowy bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bikeholiczka.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

I te niecodzienne

Dystans całkowity:2026.24 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:94:36
Średnia prędkość:21.42 km/h
Maksymalna prędkość:44.40 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:101.31 km i 4h 43m
Więcej statystyk

Pławniowice – Rybnik

Sobota, 8 czerwca 2013 | dodano:10.06.2013 | linkuj | komentarze(7)
Kategoria I te niecodzienne
d a n e w y j a z d u
137.00 km
05:45 h
23.83 km/h
Wycieczkę zaczynam od dojazdu pod chudowski zamek, gdzie stawiam się przed czasem i czekam na chłopaków z Katowic. Po chwili dojeżdża Tomek i Filip, i w trójkę jedziemy na zachód, zdobyć Pławniowice. Droga mija szybko, bo i prędkość najniższa nie jest, tylko Filip coś zostaje w tyle i czasami marudzi, że jedziemy bardzo okrężną drogą :P Po jakiś 2h zdobywamy nasz pierwszy cel, docieramy nad Jezioro Pławniowickie. Tzn. docieram razem z Tomkiem, bo Filip dojeżdża do nas po jakiś 30min. Dobra przesadziłam, może po 10. Robimy chwile przerwy i jedziemy dalej, do kolejnego celu, czyli najbliższego sklepu, który jest w Rudzińcu. Tutaj postój już trochę dłuższy na posiłek. Ruszamy w stronę Rud, aby później dotrzeć na Jezioro Rybnickie. Nawigację nad trasa przejmuje Filip, przez co lądujemy w Kędzierzynie-Koźlu. Szybki rzut okiem na mapę i wracamy na właściwą drogę. Kilometry lecą i w końcu docieramy do kolejnego celu jakim jest Jezioro Rybnickie, gdzie robimy kolejny postój. Po dłuższej chwili ja uciekam, a chłopaki zostają jeszcze i delektują się pobytem nad jeziorem. Jadę szlakiem rowerowym wzdłuż jeziora i następnie DW925 do Bełku, gdzie odbijam na Palowice. Docieram do mojego ulubionego szosowca spóźniona jedynie 2h. Miało być wspólne kręcenie, ale w rezultacie przeczekuję u niego szalejącą w pobliżu burzę, po czym odstawia mnie do Bujakowa.


Foto archiwalne...

Wpis należy przeczytać z lekkim przymrużeniem oka! ;)

Na kole ku... Zabrzańskie wieże...

Sobota, 1 czerwca 2013 | dodano:05.06.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria I te niecodzienne
d a n e w y j a z d u
37.52 km
02:37 h
14.34 km/h
W sobotę wybrałam się na imprezę rowerową organizowana przez Zabrzańską Masę Krytyczną i Muzeum Miejskie w Zabrzu. Pogoda nie była zachwycająca, ale mimo wszystko postanowiłam pojechać. Zbiórka była na Placu Pstrowskiego o godz.11.00. Ja oczywiście dojechałam na styk na miejsce, gdzie czekała już grupa plus/minus 50 rowerzystów. Na początku krótkie obwieszczenie o imprezie i ruszamy.



Punkt pierwszy wycieczki to wieża ciśnieniowo-kominowa szpitala przy ul. Zygmunta Krasińskiego.



Dalej jedziemy pod wieżę Miejskiej Rzeźni.



I tu pada tekst, że jeśli ktoś czuje się zmęczony, to to jest dobre miejsce, aby zawrócić, bo teraz zaczniemy w końcu jeździć. Mimo tak strasznego ostrzeżenia, nikt nie rezygnuje i jedziemy do trzeciego punktu wycieczki -Wieża Ciśnień przy ul. Zamoyskiego.



Następnym punktem jest wieża remizy strażackiej.



Później udajemy się na teren KWK Ludwik, gdzie podziwiamy przepiękny Szyb Tadeusz. To miejsce robi na mnie ogromne wrażenie. Przewodnik zabiera nas jeszcze do Domu Kawalera, który został odnowiony i odbywają się tam różnego rodzaju imprezy zorganizowane. A my mogliśmy pooglądać wystawę zdjęć tego miejsca, w którym się znajdowaliśmy. Po wyjściu spotkała nas nie zbyt miła niespodzianka, gdyż na zewnątrz padał deszcz. Wszyscy zaczęli szukać zadaszonego schronienia, ale gdy padła komenda prowadzącego, że ruszamy, wszyscy ruszyli mimo opadów.





Udaliśmy się dalej pod kolejną wieżę ciśnień tym razem przy ul. Kasprowicza. Tam wszyscy schronili się pod jedynym drzewem w najbliższej okolicy i udawali, że słuchają przewodnika. Ja miałam tylko jedno życzenie, żeby przestało padać.



Ostatnim już punktem był Szyb Carnall, gdzie mogliśmy obejrzeć jak działa parowa maszyna wyciągowa. Dzięki parze wodnej w pomieszczeniu było ciepło, co pozwoliło trochę się ogrzać i wysuszyć.









Czas biegł nie ubłagalnie, a deszcz nie ustawał, a ja musiałam zrezygnować i o 14.30 udałam się do domu, gdyż byłam umówiona. Wracałam najkrótszą z możliwych dróg w ulewie. Do domu wróciłam o 15.02 i miałam 13 min, żeby się ogarnąć, przebrać i wyjść z domu. Dałam radę ;) Imprezę zaliczam do bardzo udanych po mimo pogody. Oby do następnej!

Zbiornik Dziećkowice!

Niedziela, 26 maja 2013 | dodano:27.05.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria I te niecodzienne
d a n e w y j a z d u
135.25 km
05:50 h
23.19 km/h
Po deszczu zawsze wychodzi Słońce. I tak było tej niedzieli. Wraz z pogodą pojawił się dylemat gdzie pojechać. Pierwszy plan to Zbiornik Dziećkowice, bo w tamtych okolicach jeszcze mnie nie było, ale po głowie chodziły też Goczałkowice, żeby podjechać i pod góry. Mimo wszystko wybrałam wariant pierwszy. Po obiedzie wyruszam na wschód. Na początku jadę znaną mi drogą, bo rok temu obierałam podobny kierunek. Czyli najpierw przejeżdżam przez Rudę Śląską, Katowice, Mysłowice i Lędziny. Wjeżdżam do Imielina i najkrótszą drogą docieram do celu, czyli nad Zbiornik Dziećkowice. Wow! Woda ma na mnie jakieś pozytywne działanie. Rozsiadam się na piasku i delektuję się chwilą. Na południu można dostrzec delikatny zarys gór. Po konsumpcji batona ruszam na południe. Wjeżdżam do Chełmnu Śląskiego. Towarzyszy mi ciągle panorama gór, jadę w ich kierunku. Docieram do skrzyżowania z DK44 w Bieruniu. Kusi mnie, żeby odbić na Oświęcim, ale mimo wszystko jadę dalej w kierunku południa. Wjeżdżam na spokojną drogę i tak bez pośpiechu przejeżdżam przez wieś Jedlina. Tutaj drogowskaz informuję mnie, że do Pszczyny mam jedyne 18km, a do Bojszów - 4. Znowu targają mną emocje, gdzie by tu pojechać? Pszczynę zostawiam na raz następny. Przejeżdżam przez Bojszowy i Świerczyniec, ciągle spoglądając przez ramię i podziwiając góry na horyzoncie. Docieram do Tychów, gdzie mam już rzut beretem na Paprocany. I też tam jadę i robię krótki postój. Tutaj podejmuję decyzję, że nie wracam prosto do domu, tylko zaliczam jeszcze jeden cel dzisiejszego dnia. Przez kobiórskie lasy docieram do Wyr. Dalej przez Gostyń do Orzesza, Bełku i Palowic, gdzie wpraszam się do pewnego szosowca na herbatę i ciacho. Po uzupełnieniu kalorii ciąga mnie po okolicznych podjazdach w Jaśkowicach i odstawia w okolicy Ornontowic/Orzesze. Wracam do domu zaliczając dwa ostatnie podjazdy. To był udany dzień!

I oto kilka zdjęć:


DDR w Rudzie Śląskiej w Kochłowicach...


KWK Mysłowice-Wesoła...


Zbiornik Dziećkowice...


I widok na wspomniane wcześniej góry...


I love bike...


Pomnik ku pamięci powstań górnośląskich w Bieruniu...


Gdzie by tu pojechać???


Góry... ;)


Granica Jedlina - Bojszowy...


Tychy na horyzoncie...


Są i Paprocany...


Bunkier w Gostynii...


Elektrownia Łaziska...


I tam daleko góry...


Trasa: Mikołów -> Ruda Śląska -> Katowice -> Lędziny -> Imielin -> Zbiornik Dziećkowice -> Chełm Śląski -> Bieruń -> Jedlina -> Bojszowy -> Świerczyniec -> Tychy -> Wyry -> Gostyń -> Orzesze -> Bełk -> Palowice -> Orzesze -> Ornontowice -> Mikołów

Wodzisław Śląski!

Sobota, 25 maja 2013 | dodano:25.05.2013 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria I te niecodzienne
d a n e w y j a z d u
116.00 km
05:30 h
21.09 km/h
Dzień zapowiadał się fantastycznie ze względu na Słońce na niebie, ale jak się później okazało nie było tak różowo. Pierwsze co licznik, który zaczął świrować i przestał nabijać km, dlatego dystans został podany wg tego, co wskazuje google maps. Czas przejazdu również został podany orientacyjnie. Mogłam jeszcze włączyć endomondo, ale padła mi bateria. Więc wybrałam się w podróż bez sprawnego licznika, z rozładowanym telefonem, ale naładowaną baterią w aparacie. Chociaż tyle! Początkowo obieram kierunek południe. Ciężko mi się jedzie kiedy nie mam świadomości prędkości chwilowej i przebytego dystansu. Ale po pewnym czasie przyzwyczajam się do tego i jedzie się całkiem przyjemnie. Docieram do Żor i z nieba znika błękit, a pojawiają się ciemne chmury. Wjeżdżam w jakieś boczne uliczki, ale prowadzą one donikąd. Trochę błądzę i wracam na główną drogę. Wjeżdżam na DW 932 i jadę w kierunku Wodzisławia Śląskiego. Najpierw przez Świerklany. Tu zaczynają się lekkie podjazdy i zjazdy. Następnie wjeżdżam do Marklowic i zaczyna padać. Ale ani myślę o odwrocie. Docieram do Wodzisławia na rynek. Zjadam Prince Polo. Pstrykam kilka zdjęć i ruszam dalej. No właśnie a propos zdjęć jak na taki wypad jest ich mało, ale w taką pogodę nawet nie chciało wyciągać się aparatu. Ruszyłam, wjeżdżam na DW 930 i przez Mszaną dojeżdżam do Jastrzębia Zdroju. Trochę kręcę po okolicy, pakuję się przez przypadek pod prąd w jednokierunkową ulicę i jeszcze patrze z oburzeniem na kierowców. Niektóre z ulic są mi znane. Pamiętam je z jakiegoś służbowego wypadu w tamte okolice. Szybko też odnajduję mało ruchliwą drogę w kierunku Żor. Docieram na rynek, gdzie odbywa się jakaś impreza. Przystaję na chwilę i zjadam drugą część mojego posiłku. Wracam do domu standardowo DW 924. Dostaję sms od mojego pogodyna, że zbliża się chmura z deszczem i w momencie kiedy chowam tel rozpoczyna się ulewa. Momentalnie jestem jak zmokła kura. Z ledwością dostrzegam drogę. Chyba trzeba opatentować wycieraczki na okulary. Po kilku minutach obfity deszcz przeistacza się w drobny deszczyk. Do domu pozostało jakieś 25km w mokrych ciuchach w niezbyt sprzyjającej temp. Na zjazdach jest mi przez to trochę zimno. Wracam do domu i oczywiście na niebie się rozpogadza.


KWK Budryk w Ornontowicach...


Staw Bies w Żorach...


Rynek w Wodzisławiu Śląskim...


Rynek w Wodzisławiu Śląskim...


Granica Wodzisław Śląski - Mszana...


Jastrzębie Zdrój...


Jedna z uliczek w Jastrzębiu...


Jastrzębska kopalnia...


Rynek w Żorach...

Plany były inne na tą okolice, bardziej rozbudowane, ale ze względu na pogodę musiałam je zmodyfikować. Ale to znaczy, że na pewno jeszcze tam wrócę wkrótce... ;)

Trasa: Mikołów -> Chudów -> Ornontowice -> Czerwionka-Leszczyny -> Stanowice -> Szczejkowice -> Żory -> Świerklany -> Marklowice -> Wodzisław Śląski -> Mszana -> Jastrzębie Zdrój -> Gogołowa -> Jastrzębie Zdrój -> Żory -> Szczejkowice -> Palowice -> Bełk -> Orzesze -> Ornontowice -> Mikołów

Racibórz!

Sobota, 18 maja 2013 | dodano:20.05.2013 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria I te niecodzienne
d a n e w y j a z d u
129.62 km
06:00 h
21.60 km/h
Pogoda wydaje się być ryzykowna na dzisiejszy dzień, ale mimo to decyduje się na wyjazd po 9 ruszam w kierunku południa. Obieram wstępnie cel na Racibórz, ale wiem, że w każdej chwili może zacząć lać, więc jestem też gotowa na odwrót. Najpierw przejeżdżam przez znaną mi okolicę. W promieniach Słońca i błękitnym niebie napawam się żółcią okolicznych pól.


To dopiero początek trasy... Chudów...

Wiatr nie pomaga mi w tej podróży, cały czas prosto w oczy. Tak przejeżdżam bez zawrotnego tempa aż do Rud gdzie robię pierwszy postój, ale bardziej na focenie i gryza batona. Przy wjeździe do tego miasta tuż przy cmentarzu stoi oto poniższy znak...


Nie przegap wieczności!


Opactwo Cystersów w Rudach


Głaz na pamiątkę 80lecia Lasów Pwństwowych w parku przy Opactwie Cystersów w Rudach


Mnich w Parku w Rudach

Po przerwie jadę dalej. Do Raciborza mam jeszcze jedyne 24km pod wiatr. Pierwszy raz wyruszam w dalszą drogę w tamtych stronach, to też okolica jest ekscytująca. W Rudach wpada mi w oko tamtejszy dawny szpital Juliusza Rogera...


Dawny szpital w Rudach

Przejeżdżam mniejsze wsie i docieram do miejscowości o wdzięcznej nazwie Nędza.


Nędza


Staw w Nędzy...

Następnie przejeżdżam przez Babice. Tu wiatr zaczyna się wzmagać, niebo ciemnieje. Przed sobą mam długą prostą i zastanawiam się czy przypadkiem nie spotka mnie oberwanie chmury. Mimo wszystko decyduje się jechać dalej. Jak się później okazuje to nad Raciborzem zbierają się takie czarne chmury.


Racibórz wita!


Stalowy most kolejowy nad Kanałem ulga w Raciborzu


Dziedziniec na zamku Piastowskim w Raciborzu...


Raciborski Rynek...


Ziemia na jednej z uliczek w stronę rynku...

Na raciborskim rynku robię sobie oczywiście przerwę na aż dwa banany i po krótkiej chwili kieruje się w stronę powrotną, ale tym razem przez Rybnik. Wjeżdżam na główną drogę. Ruch początkowo wzmożony, co mnie nie pokoi. Na szczęście rozluźnia się po przejechaniu Auchana. Czyżby wszyscy jechali się relaksować na zakupy? Droga lekko dziurawa, ale nic nowego. Zaczynają się tez podjazdy i w końcu zapominam o wietrze. Mijam kolejne miejscowości, napawam się widokami. Wjeżdżam do miejscowości Kornować i mym oczom pokazuje się na sławetna Hołda Szarlota gdzieś na horyzoncie i góry.


Szarlota na horyzoncie...


I góry tam w oddali...

Dalej przejeżdżam przez Rydultowy i podziwiam wielkość Szarloty. Niestety aparat odmówił współpracy. Będzie tam trzeba jeszcze wrócić. Docieram do Rybnika i na rynku kończę konsumpcje batona. Znowu nad niebem zbierają się czarne chmury. Początkowo waham się czy wracać do domu szosami, czy może wybrać las. Ale ta huśtawka na niebie jest ryzykowna. Mimo wszystko wybieram las. Docieram do Rybnika Kamień na MOSiR i dalej przez Książenice i Knurów wracam do domu...


Rybnicki rynek...


Rybnicki las...


MOSiR Rybnik Kamień...

Trasa: Mikołów -> Chudów -> Gierałtowice -> Knurów -> Kuźnia Nieborowska -> Pilchowice -> Stanica -> Bargłówka -> Biały Dwór -> Rudy -> Jankowice -> Szymocice -> Nędza -> Babice -> Racibórz -> Kornowac -> Rzuchów -> Rydułtowy -> Rybnik -> Książenice -> Knurów -> Gierałtowice -> Chudów -> Mikołów

Po bezdrożach - Toszek i Wielowieś...

Niedziela, 5 maja 2013 | dodano:06.05.2013 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria I te niecodzienne
d a n e w y j a z d u
115.01 km
05:05 h
22.62 km/h
Ostatni dzień długiego weekendu i w końcu rowerowy. Słońce pali, opalenizna rowerowa zaczyna się pojawiać. Startuję chwilę po 12. Ruszam razem z rodzicami, ale im nie podoba się moje towarzystwo, mnie nie odpowiada ich tępo. Kulam się więc z nimi 500m w kierunku Chudowa z prędkością 16km/h. Żegnam się i jadę przed siebie. W końcu moge odjechać. Trasa początkowo pokrywa się z sobotnią pętlą. Przejeżdżam przez Chudów, Przychowice, Gliwice Bojków, jadę w kierunku Żernicy i odbijam na drogę techniczny A4.


Nad A4. Do Wrocławia tylko 166km, jedziemy? ;)

Mknę nią aż do Ostropy. Kręcę trochę po okolicy w poszukiwaniu mojego wyznacznika dalszej trasy czyli do momentu, aż nie znajduję drewnianego kościoła św. Jerzego.


Drewniany Kościół św. Jerzego w Gliwicach Ostropie.

Stamtąd polnymi drogami kieruję się na Kozłów. Na niebie zbierają się czarne chmury. Mam tylko nadzieję, że nie będzie lało. Po ostatnich dniach mam już dosyć deszczu.


Gdzieś w Kozłowie...

Znowu wjeżdżam do Gliwic, tym razem do dzielnicy Brzezinka, gdzie odbijam na Rzeczycę. Trochę niestandardowo, gdyż zawsze jeżdżę tam przez Kleszczów. W Rzeczycach skręcam w kierunku Taciszowa. I tu żałuję wyboru tej trasy. 3km tłukę się drogą z sześciokątnych płytek. Trzęsie mną na każdą stronę. Po długiej męce, widok asfaltu wprawia w euforię. Z Taciszowa jadę dalej na Bycinę i Niewiesze. I jadę na chwile nad Jezioro Pławniowickie. Siedząc na plaży delektuje się ciszą jaka tu panuje. Gdyby przez cały weekend pogoda dopisywała, to pewnie był by tam tłum ludzi, ale jest względnie cicho i spokojnie.


Jezioro Pławniowickie

Po chwili przerwy wracam do Niewieszy i przez Słupsko, Boguszyce jadę do Toszka.


Na granicy Niewiesze - Słupsko


Słupsko...


Rynek w Toszku...


Zamek w Toszku...


Na dziedzińcu na zamku w Toszku...

Na zamku w Toszku chwila przerwy na rozmyślanie jak tu wrócić do domu. Pierwsza opcja była taka, żeby DK94 dojechać do Zabrza i stamtąd prosto do domu. Ale że to koniec długiego weekendu to ruch na głównych drogach może być wzmożony. Dlatego wybieram drogę okrężną, przez nieznane mi tereny. I to był strzał w dziesiątkę! Jadę w kierunku Wielowsi. Zaliczając tym samym ostatnią brakującą mi gminę z powiatu gliwickiego. Jadę przez mniejsze i większe wsie m.in.: Kotliszowice, Błażejowo i w końcu docieram do celu. Droga taka jaką lubie - wijący się spokojny asfalt między rozległymi polami. Jest pięknie!


Gdzieś...


Urząd Gminy w Wielowsi...


Wielowieś...

W Wielowsi odbijam na wschód, przejeżdżając przez Kotków, Wojska, Jasiona, Księży Las, Kamieniec, Boniowice i docieram do Wieszowej.


Powiat Tarnogórski wita!


Kościół św. Michała Archanioła w Księżym Lesie...


Przystanek autobusowy w szczerym polu, gdzieś pomiędzy Ksiżym Lasem, a Kamieńcem...

W Wieszowej wjeżdżam na DK94 i jadę nią aż do Zabrza Rokitnicy. Tam w parku robię ostatni już postój na roztopionego snicerca i przez Zabrze wracam do domu...


Poniekąd sentymentalne miejsce...

Trasa: Mikołów -> Chudów -> Przyszowice -> Gliwcie -> Kozłów -> Gliwice -> Rzeczyce -> Taciszów -> Bycina -> Niewiesze -> Słupsko -> Boguszyce -> Toszek -> Kotliszowice -> Błażejowo -> Wielowieś -> Kotków -> Wojska -> Jasiona -> Księży Las -> Kamieniec -> Bonowice -> Wieszowa -> Zabrze -> Paniówki -> Mikołów

Paprocany...

Środa, 1 maja 2013 | dodano:01.05.2013 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria I te niecodzienne
d a n e w y j a z d u
81.28 km
03:45 h
21.67 km/h
Dziś postawiłam na całkowity relaks. Bez pośpiechu i jak na mnie późną porą udałam się do miasta Tychy zaliczając po drodze kawałek Rudy Śląskiej i Katowic. W Tychach przetestowałam tamtejsze DDR m.im. czerwony szlak rowerowy, który zaprowadził mnie aż na Paprocany. Zaserwowałam sobie objazd jezioro dookoła, ciesząc się okolicą i leśną ciszą. Na drogę powrotną obrałam boczne, asfaltowe uliczki, którymi objechałam Tychy, dojeżdżając do Wyr i następnie na mikołowski rynek.


Park w Tychach


Tyski DDR


Wydry w fontannie


Fontanna ;)


DDR na Paprocanach


Molo


Park Planty w Mikołowie

Jezioro Goczałkowickie...

Niedziela, 21 kwietnia 2013 | dodano:21.04.2013 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria I te niecodzienne
d a n e w y j a z d u
119.54 km
05:25 h
22.07 km/h
Najedzona niedzielnym obiadem ruszam po 12 zwiedzić kawałek mojego najbliższego świata. Jak na tak piękną pogodę wyruszam zbyt późno, ale cóż. Dzisiejszy dzień miał być typowo relaksacyjny i był. Kierunek południe. Przez Bujaków jadę do Orzesza, następnie do Suszca. Co prawda docieram tam okrężną drogą przejeżdżając większość dzielnic Orzesza czyli Gardawice, Mościska, Zgoń i Królówkę. W Suszcu towarzyszy mi już w oddali panorama gór, aż chce się kręcić. Dalej jadę przez Kryry, Mizerów, Studzionkę, aż docieram do Wisły Wielkiej, gdzie z drogi widać już jezioro. Podjeżdżam polną drogą do samego brzegu. Jest pięknie, aż chce się żyć! Jakbym mogła, zostałabym tam kilka godzin siedząc i słuchając szumu wody, i podziwiając góry. Ruszam dalej, mój cel: dotrzeć nad zaporę. Jadę więc na wschód pod wiatr. Tak przejeżdżam Łąkę i docieram do Pszczyny. Wiatr jest tak silny, że mam wrażenie, że za chwilę zacznę jechać do tyłu mimo, że pedałuję do przodu. W Pszczynie jadę za drogowskazem w kierunku Goczałkowice Zdrój. Docieram do zapory. Jest pięknie! Robię sobie krótką przerwę na posiłek. Wracam do Pszczyny, gdzie odwiedzam Muzeum Zamkowe. Dalej przez Radostowice, Kobielice do Suszca i później standardowo.


Mapa Suszca


Stawik w Mizerowie


Nad brzegiem Jeziora Goczałkowickiego w Wiśle Wielkiej


Jezioro Goczałkowickie i góry ;)


Pszczyna wita ;)


Goczałkowice


Zapora nad Jeziorem Goczałkowickim


Zapora nad Jeziorem Goczałkowickim


Muzeum w Pszczynie


Kościół św. Stanisława w Suszcu


Wiata przystankowa w Orzeszu


Elektrownia Łaziska

Trasa: Mikołów -> Orzesze -> Suszec -> Kryry -> Mizerów -> Studzionka -> Wisła Wielka -> Łąka -> Pszczyna -> Goczałkowice Zdrój -> Pszczyna -> Radostowice -> Kobielice -> Suszec -> Orzesze -> Ornontowice -> Chudów -> Paniówki -> Mikołów

Dwa jeziora...

Sobota, 20 kwietnia 2013 | dodano:20.04.2013 | linkuj | komentarze(6)
Kategoria I te niecodzienne
d a n e w y j a z d u
139.10 km
06:15 h
22.26 km/h
Pogoda nie zachwyca, ale też nie zniechęca do kręcenia. Jako że ja zawsze mam takie szczęście, że gdy nie mogę spędzić weekendu na rowerze to oczywiście Słońce świeci na całego, zero wiatru i przyjemna temp. A jak mam wolne to jest tak jak dziś, czyli +10, ani grama Słońca i wiatr prosto w oczy. Dobra, już nie narzekam, bo przecież wykonałam zaplanowany cel - dwa jeziora. Z domu ruszam przed 10. Kieruje się na zachód. Początek jazdy masakryczny. Odczuwam zmęczenie, zimno itp. Ale zawsze tak mam, że gdy planuję dalszy wypad, łapie mnie jakaś psychiczna bariera. Jest ona tak silna, że przez pierwsze 20km zastanawiam się nad odwrotem. Znajduję sto tysięcy powodów, żeby sobie nie odjechać. Ale szczęście w nieszczęściu jest takie, że te wszystkie obawy, lęki mijają jak ręką odjął po tych magicznych 20km. Ale wracając do trasy to najpierw przejeżdżam znane mi już dobrze miejscowości. Jadę ciągle pod wiatr. Na dodatek za Żernicą wjeżdżam na drogę, która ma więcej dziur, niż ser w mojej lodówce. Jedzie się tak źle, że nie przekraczam śr prędkości 16km/h. Po długich mękach docieram do Smolnicy, później do Sośnicowic. Dopiero za Kleszczowem łapię lekki wiatr w "żagle" i wraca nadzieja, że to będzie dobry wypad. No właśnie w Kleszczowie intuicyjnie jadę na Rudziniec, co powoduje, że do mojego pierwszego celu dojeżdżam okrężną drogą. Po 58km docieram w końcu do Pławniowic. Widok jeziora cieszy. Dawno mnie tu nie było. Zero ludzi. Jest cicho i spokojnie. Można odpocząć i w końcu coś zjeść. Po krótkiej chwili wytchnienia ruszam dalej. Tu znowu pojawia się wątpliwość, czy dam radę osiągnąć to, co zaplanowałam. Ten odcinek trasy pochłoną strasznie dużo czasu, dlatego wracam do Sośnicowic i po najmniejszej drodze oporu jadę DW 919 przez Tarachy, aż do Rud, następnie do Rybnika. Obawiałam się tej drogi, ale okazała się całkiem przyjemna - płaska jak stół (tzn. zero dziur) i bardzo mały ruch samochodów. I w końcu mam wiatr w plecy, i mogę nadrobić stracony czas. Powraca uśmiech na twarzy, śr nie schodzi poniżej 30 km/h. W końcu docieram do drugiego celu - Jezioro Rybnickie. Lubię to miejsce! Zjadam kolejną porcję mojego "obiadu", nie robiąc długiego postoju, gdyż każdy postój odbiera mi siły. Wracam do domu DW925. Miał być las, ale była szosa. Docieram do Orzesza. Pozostało ostatnie 12km podjazdów i zjazdów, w dodatku pod wiatr. Na pierwszym podjeździe miałam chęć zejść z roweru i go wepchać, mimo że nie był zbyt duży, ale przebieg i wiatr robił swoje. Teraz po tych kilku godz walki z warunkami atmosferycznymi, a szczególnie z samą sobą mam wielką satysfakcję.


Drewniany Kościół w Smolnicy


Głaz w Smolnicy, który przedstawia jak na przestrzeni lat zmieniała się nazwa wsi


Drewniany Kościół w Rudzińcu


Pławniowice


Zespół Pałacowo Parkowy w Pławniowicach


Jezioro Pławniowickie


Obiad - banan, Snickers, baton musli i 0,7 (wody oczywiście)


Szosowcy z Gliwic


Jezioro Rybnickie


Niebieski szlak rowerowy w Rybniku

Trasa: Mikołów -> Chudów -> Przyszowice -> Gliwice Bojków -> Żernica -> Smolnica -> Sośnicowice -> Łany Wielkie -> Kozłów -> Gliwice Brzezinka -> Kleszczów -> Rudno -> Rudziniec -> Pławniowice -> Taciszów -> Kleszczów -> Gliwice Brzezinka -> Kozłów -> Łany Wielkie -> Sośnicowice -> Tarachy -> Bargłówka -> Rudy -> Rybnik -> Przegędza -> Stanowice -> Bełk -> Orzesze -> Mikołów

Pętla przez Żory...

Niedziela, 18 listopada 2012 | dodano:18.11.2012 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria I te niecodzienne
d a n e w y j a z d u
70.00 km
03:10 h
22.11 km/h
Dziś nie mam zbyt wiele czasu na kręcenie. A może 4h to całkiem sporo? Ale nie lubię się gonić, więc udaje mi się sprawnie wyjechać już o 9 z domu. Jadę najpierw standardowo na Bujaków i Ornontowice, później przez Czerwionkę - Leszczyny, Stanowice i Szczejkowice aż do Żor. Ruch na dogach niewielki przez to jedzie się przyjemnie, ale ten wiatr z południa i tak jakby skamieniałe mięśnie są przeciwko mnie. Przed 11 jestem już na rynku w Żorach. Krótka przerwa i w drogę.





Po pauzie kieruję się DW 935, która leci na Pszczynę, ale ja jadę nią tylko do ul. Sosnowej i odbijam na Suszec. I dalej na Orzesze. Później wbrew mojej woli ląduję w Palowicach. Jakieś dziwne przyciąganie, ale tak to już jest jak się jeździ gdzie oczy poniosą.


Kościół Trójcy Przenajświętszej w Palowicach

Dalej jadę na północ i wyjeżdżam na granicy Bełku z Orzeszem i już nic nie kombinując jadę DW 925 do domu.

Trasa: BW - Paniowy - Bujaków - Ornontowice - Czerwionka-Leszczyny - Stanowice - Szczejkowice - Żory - Suszec - Orzesze - Palowice - Orzesze - Ornontowice - Bujaków - Paniowy - BW