Informacje

avatar

bikeholiczka
z miasta Mikołów
8630.60 km wszystkie kilometry
16d 20h 02m czas na rowerze
21.36 km/h avg

Kategorie

Codzienne.98 Do pracy i z powrotem.72 I te niecodzienne.20 Masa Krytyczna.7

2013

baton rowerowy bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bikeholiczka.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:1946.64 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:87:17
Średnia prędkość:22.30 km/h
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:74.87 km i 3h 21m
Więcej statystyk

DPD z burzą za plecami...

Środa, 8 maja 2013 | dodano:09.05.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Do pracy i z powrotem
d a n e w y j a z d u
35.76 km
01:30 h
23.84 km/h
Poranny standard do pracy szosami. Jedzie się nie przyjemnie przez pierwszą połowę drogi. Ktoś chyba rozlał mleko. Jest taka mgła, że z trudnością dostrzegam nadjeżdżające samochody z przeciwka i krawędź jezdni. Raz, po raz wpadam w jakąś dziurę, bo nawet one są ciężko zauważalne. Strasznie męczą mnie te warunki. Odpalam lampki, żebym chociaż trochę była zauważalna. Na szczęście w Kochłowicach warunki się poprawiają. Po 8h pracy znowu wsiadam na rower. Ochroniarz życzy mi, bym nie zmokła. Wychodzę z budynku, spoglądam w niebo i faktycznie jest coś na rzeczy. Nie pada, ale zbierają się ciemne chmury, jakby zapowiadały jakąś "grubszą" zabawę. No nic, ruszam z nadzieją, że nie dopadnie mnie, żadna burza. Wzmaga się wiatr, spada na mnie kilka dużych kropel deszczu, ale nic więcej. Udaje dotrzeć mi się do domu na sucho.

DPD + las panewnicki

Wtorek, 7 maja 2013 | dodano:07.05.2013 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria Do pracy i z powrotem, Codzienne
d a n e w y j a z d u
57.36 km
02:45 h
20.86 km/h
Budzę się rano, spoglądam w niebo i widzę ciemność. Na niebie ciemne chmury. Zaczynam przygotowywać się do wyjścia i zaczyna lać. Dźwięk stukających strug deszczu jest tak głośny, że nie słyszę swoich myśli. Nie słyszę myśli do odwrotu. Ubieram się na rower, siadam i czekam. 5, 10 minut i nic, bez zmian, leje dalej. Po 20min przestaje. Wyciągam rower i wychodzę. Co z tego, że jest mokro. Co z tego, że nie mam błotników. Tak przyjemnie się oddycha, jadę. Po 2km odczuwam, że wylądowało na mnie już kilka litrów wody, ale ani trochę mi to nie przeszkadza. Jedzie się przyjemnie. W Chorzowie odczuwam delikatny ścisk na drogach. Czerwone na wszystkich światłach na Batorym powoduje, że tworzy się niezły zator. Nie mam chęci na przeciskanie się między samochodami, to też wskakuję na DDR i mknę nim do przodu. Powrót z pracy już na sucho, ale nadal pod ciemnymi chmurami. Zastanawiam się czy uda mi się dotrzeć do domu, zanim spadnie zapowiadany deszcz. Udaje mi się i postanawiam na dziś zakończyć pedałowanie. Ale jednak wybieram się na rekreacyjną pętlę po lesie panewnickim wraz z rodzicami. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam okazję z nimi pokręcić.


DPD + wiatrem po oczach!

Poniedziałek, 6 maja 2013 | dodano:06.05.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Codzienne, Do pracy i z powrotem
d a n e w y j a z d u
87.87 km
03:55 h
22.44 km/h
Dzień dwuetapowy:
I - DPD - poranek ciężki, odczuwałam lekkie zmęczenie, tylko czym? Chyba nie rowerowym weekendem. Powrót pierwszy raz z wiatrem w plecy.
II - standardowa wieczorna pętla dookoła Elektrowni Łaziska. Najpierw przez Chudów później Orzesze z podjazdem na Wawrzyna. Na szczycie odbijam na Łaziska. Tam zaliczam liczne zjazdy i podjazdy, żeby nie było zbyt łatwo to wszystko pod wiatr. Zaliczam jeszcze Górę św. Jana i jadę na mikołowski rynek, gdzie robię postój. Przerwa nie ze względu na zmęczenie, a dlatego, bo lubię to miejsce. Dziś bez zdjęć, bo kartę SD zostawiłam w pracy. Skleroza. A poza tym zdjęć Elektrowni Łaziska mam już pod dostatkiem.

Po bezdrożach - Toszek i Wielowieś...

Niedziela, 5 maja 2013 | dodano:06.05.2013 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria I te niecodzienne
d a n e w y j a z d u
115.01 km
05:05 h
22.62 km/h
Ostatni dzień długiego weekendu i w końcu rowerowy. Słońce pali, opalenizna rowerowa zaczyna się pojawiać. Startuję chwilę po 12. Ruszam razem z rodzicami, ale im nie podoba się moje towarzystwo, mnie nie odpowiada ich tępo. Kulam się więc z nimi 500m w kierunku Chudowa z prędkością 16km/h. Żegnam się i jadę przed siebie. W końcu moge odjechać. Trasa początkowo pokrywa się z sobotnią pętlą. Przejeżdżam przez Chudów, Przychowice, Gliwice Bojków, jadę w kierunku Żernicy i odbijam na drogę techniczny A4.


Nad A4. Do Wrocławia tylko 166km, jedziemy? ;)

Mknę nią aż do Ostropy. Kręcę trochę po okolicy w poszukiwaniu mojego wyznacznika dalszej trasy czyli do momentu, aż nie znajduję drewnianego kościoła św. Jerzego.


Drewniany Kościół św. Jerzego w Gliwicach Ostropie.

Stamtąd polnymi drogami kieruję się na Kozłów. Na niebie zbierają się czarne chmury. Mam tylko nadzieję, że nie będzie lało. Po ostatnich dniach mam już dosyć deszczu.


Gdzieś w Kozłowie...

Znowu wjeżdżam do Gliwic, tym razem do dzielnicy Brzezinka, gdzie odbijam na Rzeczycę. Trochę niestandardowo, gdyż zawsze jeżdżę tam przez Kleszczów. W Rzeczycach skręcam w kierunku Taciszowa. I tu żałuję wyboru tej trasy. 3km tłukę się drogą z sześciokątnych płytek. Trzęsie mną na każdą stronę. Po długiej męce, widok asfaltu wprawia w euforię. Z Taciszowa jadę dalej na Bycinę i Niewiesze. I jadę na chwile nad Jezioro Pławniowickie. Siedząc na plaży delektuje się ciszą jaka tu panuje. Gdyby przez cały weekend pogoda dopisywała, to pewnie był by tam tłum ludzi, ale jest względnie cicho i spokojnie.


Jezioro Pławniowickie

Po chwili przerwy wracam do Niewieszy i przez Słupsko, Boguszyce jadę do Toszka.


Na granicy Niewiesze - Słupsko


Słupsko...


Rynek w Toszku...


Zamek w Toszku...


Na dziedzińcu na zamku w Toszku...

Na zamku w Toszku chwila przerwy na rozmyślanie jak tu wrócić do domu. Pierwsza opcja była taka, żeby DK94 dojechać do Zabrza i stamtąd prosto do domu. Ale że to koniec długiego weekendu to ruch na głównych drogach może być wzmożony. Dlatego wybieram drogę okrężną, przez nieznane mi tereny. I to był strzał w dziesiątkę! Jadę w kierunku Wielowsi. Zaliczając tym samym ostatnią brakującą mi gminę z powiatu gliwickiego. Jadę przez mniejsze i większe wsie m.in.: Kotliszowice, Błażejowo i w końcu docieram do celu. Droga taka jaką lubie - wijący się spokojny asfalt między rozległymi polami. Jest pięknie!


Gdzieś...


Urząd Gminy w Wielowsi...


Wielowieś...

W Wielowsi odbijam na wschód, przejeżdżając przez Kotków, Wojska, Jasiona, Księży Las, Kamieniec, Boniowice i docieram do Wieszowej.


Powiat Tarnogórski wita!


Kościół św. Michała Archanioła w Księżym Lesie...


Przystanek autobusowy w szczerym polu, gdzieś pomiędzy Ksiżym Lasem, a Kamieńcem...

W Wieszowej wjeżdżam na DK94 i jadę nią aż do Zabrza Rokitnicy. Tam w parku robię ostatni już postój na roztopionego snicerca i przez Zabrze wracam do domu...


Poniekąd sentymentalne miejsce...

Trasa: Mikołów -> Chudów -> Przyszowice -> Gliwcie -> Kozłów -> Gliwice -> Rzeczyce -> Taciszów -> Bycina -> Niewiesze -> Słupsko -> Boguszyce -> Toszek -> Kotliszowice -> Błażejowo -> Wielowieś -> Kotków -> Wojska -> Jasiona -> Księży Las -> Kamieniec -> Bonowice -> Wieszowa -> Zabrze -> Paniówki -> Mikołów

Wilcze Gardło!

Sobota, 4 maja 2013 | dodano:04.05.2013 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria Codzienne
d a n e w y j a z d u
71.60 km
03:05 h
23.22 km/h
Po dwóch nie aktywnych dniach, ze względu na ciągłe opady deszczu, w końcu na niebie późnym popołudniem pojawiło się Słońce. Postanowiłam to wykorzystać i rozkręcić troche nogi. Miało być krótko, a wyszło jak wyszło. Najpierw pojechałam do Chudowa, następnie przez Przyszowice do Gliwic Bojkowa. Tam miałam odbić na Knurów, ale jednak postanowiłam pojechać w kierunku Żernicy. Za granicą Gliwic odbiłam między pola i dojechałam do drogi technicznej autostrady A4, którą jechałam aż do Ostropy. Następnie pojechałam do Wilczego Gardła. Podoba mi się ta nazwa! Dalej do Smolnicy. Po poprzedniej wizycie w tych stronach, nie uśmiechało mi się zbytnio pokonywać trasy Smolnica - Żernica, ze względu na fatalny stan nawierzchni, dlatego też odbiłam na Leboszowice. Droga może nie jest idealna, ale jest o niebo lepsza od tamtej. Tak dojechałam do Pilchowic. Następnie przez Kuźnie Nieborowską, Knurów, Gierałtowice i Chudów wróciłam do domu.


Wilcze Gardło...


W Kuźni Nieborowskiej...


Knurów...

Paprocany...

Środa, 1 maja 2013 | dodano:01.05.2013 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria I te niecodzienne
d a n e w y j a z d u
81.28 km
03:45 h
21.67 km/h
Dziś postawiłam na całkowity relaks. Bez pośpiechu i jak na mnie późną porą udałam się do miasta Tychy zaliczając po drodze kawałek Rudy Śląskiej i Katowic. W Tychach przetestowałam tamtejsze DDR m.im. czerwony szlak rowerowy, który zaprowadził mnie aż na Paprocany. Zaserwowałam sobie objazd jezioro dookoła, ciesząc się okolicą i leśną ciszą. Na drogę powrotną obrałam boczne, asfaltowe uliczki, którymi objechałam Tychy, dojeżdżając do Wyr i następnie na mikołowski rynek.


Park w Tychach


Tyski DDR


Wydry w fontannie


Fontanna ;)


DDR na Paprocanach


Molo


Park Planty w Mikołowie