Informacje

avatar

bikeholiczka
z miasta Mikołów
8630.60 km wszystkie kilometry
16d 20h 02m czas na rowerze
21.36 km/h avg

Kategorie

Codzienne.98 Do pracy i z powrotem.72 I te niecodzienne.20 Masa Krytyczna.7

2013

baton rowerowy bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bikeholiczka.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Codzienne

Dystans całkowity:5361.33 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:249:17
Średnia prędkość:21.51 km/h
Maksymalna prędkość:40.40 km/h
Maks. tętno maksymalne:37 (18 %)
Liczba aktywności:98
Średnio na aktywność:54.71 km i 2h 32m
Więcej statystyk

DPD + w stronę gór ;)

Wtorek, 21 maja 2013 | dodano:22.05.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Codzienne, Do pracy i z powrotem
d a n e w y j a z d u
83.00 km
03:30 h
23.71 km/h
Najpierw z rana pracy. Wychodzę za to 10min wcześniej ze względu na to co dzieje się na niebie. Wszędzie dookoła szlają burze. Mam nadzieję, że uda mi się wykorzystać obecną lukę w mojej okolicy i ucieknę przed tymi czarnymi chmurami na niebie. Tak też się dzieje i wraz z dotarciem do domu pogoda ulega znacznej poprawie. Ponownie wyruszam na rower. Jadę przez Bujaków do Orzesza, gdzie rozsiadam się na w Słońcu na ławce i podziwiam chmury.


Patrząc w niebo...

Po chwili na miejsce zbiórki dociera pewnie szosowiec i obieramy cel "z widokiem na góry". Czyli najpierw podjazd na Wawrzyna. Dalej przez Łaziska, gdzie nie brakuje pięknych widoków. Najchętniej rozłożyłabym się gdzieś na łące i patrzyła na nie godzinami. Później jeszcze zahaczamy o Gostyń i wracamy do Orzesza, gdzie się rozstajemy i wracam do domu przy zachodzącym Słońcu...

Trochę gór...







I trochę zachodzącego Słońca...




Żory...

Niedziela, 19 maja 2013 | dodano:20.05.2013 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria Codzienne
d a n e w y j a z d u
72.14 km
03:00 h
24.05 km/h
Piękny słoneczny poranek, to tuż przed 9 wyciągam rower. Szybkie smarowanko i w drogę. Nie mam zbyt wiele czasu, więc trzeba się sprężać. Najkrótszą drogą tj. przez Bujaków, Ornontowice i Dębieńsko docieram do Czerwionki. Czas operacyjny 9.50, czyli całkiem nieźle, mimo że ciągle mam pod wiatr. Jadę dalej w kierunku Stanowic, gdzie spotykam nie przypadkowo pewnego szosowca. Od teraz mogę w końcu kogoś pogonić na trasie. Dalej jedziemy przez Szczejkowice, aż do Żor. Na rynku czas na pogaduchy bez kręcenia. Żeby nie wracać tą samą drogą jedziemy kawałek DW 935 w kierunku Pszczyny. Strasznie gryzie mnie moje rowerowe sumienie, że nie mogę w tak piękny dzień podjechać bliżej gór, które tak wspaniale widać dziś z Suszca. Do domu wracam przez Orzesze i Ornontowice. Na ostatnim podjeździe tel z domu, że znów spóźniłam się na obiad!


Staw Bies w Żorach


Tam w oddali góry...


...i zoom...

DPD + gleba...

Piątek, 17 maja 2013 | dodano:20.05.2013 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria Codzienne, Do pracy i z powrotem
d a n e w y j a z d u
65.09 km
03:10 h
20.56 km/h
Najwyższy czas na zabranie się za uzupełnianie zaległych wpisów. Z piątku nie wiele już pamiętam, bo kiedy to było? 3 dni temu. Rano standardowo do pracy. Chyba obeszło się bez żadnych ekscesów. Po południu nie mam zbytnio siły na jakieś długie kręcenie, więc początkowo wybieram się z rodzicami na pętle po lesie. Tempo spacerowo, ale w połowie drogi zaczyna padać. Jest to miły wiosenny deszcz. Na Recie Śmiłowickiej odłączam się i jadę na mikołowski rynek pomimo tego, że pada. Na rynku trafiam na tzw "efekt" tańczących fontanna. Rozsiadam się na ławce, słucham muzyki, patrze się w fontanny i tak siedzę dobre 40 min. Zbieram się i wracam do domu przez Mokre i tu przeginam. Przesadzam z prędkością na zjeździe, w dodatku na zakręcie i mokrej nawierzchni. Tylne koło roweru mnie wyprzedza i zaliczam glebę na samym środku drogi. Na szczęście dorobiłam się tylko trzech siniaków.

DPD + zamulenie...

Czwartek, 16 maja 2013 | dodano:17.05.2013 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria Codzienne, Do pracy i z powrotem
d a n e w y j a z d u
94.12 km
03:55 h
24.03 km/h
Budzę się rano i czuje, że coś jest nie tak. Jestem jakaś taka zmęczona, osowiała. Wsiadam na rower, ale to nie poprawia mi nastroju. Jedzie się źle, każdy podjazd stanowi problem, nie umiem się rozkręcić. W pracy zamulam cały dzień. Nawet tabliczka czekolady nie podnosi poziomu energii. Obawiam się o powrót do domu w takim stanie jeszcze w godzinach szczytu. Marze tylko o tym, by rozłożyć się gdzieś na łące. Całe szczęście o 15 dochodzę do siebie. Powrót do domu na pełnej. Po południu rezygnuję z rozkładania się na łące. Zresztą "moja" miejsców jest dziś oblegana przez motocyklistów. Tak więc trasa biegnie przez Chudów, Przyszowice, Żernicę, Nieborowice, Pilchowice, Wilczą, Knurów, Gierałtowice, Chudów i Paniowy do domu.


Nieborowice...


Drewniany Kościół św. Mikołaja w Wilczej...

DPD + odwiedziny...

Środa, 15 maja 2013 | dodano:16.05.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Codzienne, Do pracy i z powrotem
d a n e w y j a z d u
80.45 km
03:35 h
22.45 km/h
Najpierw standardowo do pracy i z powrotem. Po południu odczuwam lekkie zmęczenie, przez co przysypiam troche na leżaku w Słońcu. Po regeneracji sił, wsiadam ponownie na rower. Najpierw jadę do Śmiłowic w odwiedziny do dziadka przez Paniowy i rusinowskie pola. W Śmiłowicach wjeżdżam w las i docieram na Rete, i akurat spotykam moje młodsze kuzynostwo na spacerze. Nie pozostaje mi nic innego jak wpaść do babci z odwiedzinami. Po 30min przerwie ruszam dalej, ale najpierw robię krótką pętlę z ciocią na Dolinę Jamny. Zajeżdżam na mikołowski rynek. Do domu wracam przez Mokre, Bujaków i Chudów.


Rusinowskie pola...


Stadnina konna w Dolinie Jamny...


Mikołowski Rynek...

DPD + włóczęga cd.

Wtorek, 14 maja 2013 | dodano:15.05.2013 | linkuj | komentarze(6)
Kategoria Codzienne, Do pracy i z powrotem
d a n e w y j a z d u
93.41 km
04:00 h
23.35 km/h
Kolejny pogodny dzień do kolekcji, więc zarazem kolejny rowerowy dzień. Rano standardowo do pracy. Na podjeździe w lesie na Halembie w stronę Kochłowic spotykam dzika, ale na szczęście nie pcha się pod koła. W Chorzowie ścisk, ale już się do tego przyzwyczaiłam. O 15.30 powrót do domu bez żadnych ekscesów i niespodzianek. Po południu wychodzę na małą pętlę z elementami focenia. Trasa biegnie przez Chudów, Ornontowice. Dalej Aleją Dębów docieram do Dębieńska. Tam wjeżdżam w Aleję Kasztanową i niebieskim szlakiem dojeżdżam aż do Bełku. Ląduję między polami, a wszędzie jest żółto! Jadę dalej niebieskim szlakiem, który staję się nagle troche "dziki". Nagłe 90 stopniowe skręty pomiędzy zaniedbanymi budynkami. Jednak później droga znowu wiedzie pośród pól i wyjeżdżam na granicy Bełku z Palowicami. Przejeżdżam Palowice i docieram do Woszczyc w Orzeszu. Dalej jadę przez Zazdrość i Gardawice. Na koniec jak to w Orzeszu, podjazd na Wawrzyna i zjazd do Bujakowa. Stamtąd już prosta droga do domu.


Między żółtymi polami... w Chudowie


Ornontowice...


Aleja Kasztanowa w Dębieńsku...


I znowu rzepak, tym razem w Dębieńsku. W oddali zjazd na autostradę A1 i hołda KWK Dębieńsko...


Rowerem po torach?


Staw w Bełku...


Elektrownia Łaziska w pełnym Słońcu widziana z Zazdrości...


Staw w Gardawicach...


W kierunku Bujakowa...

Poniedziałek!

Poniedziałek, 13 maja 2013 | dodano:14.05.2013 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria Codzienne
d a n e w y j a z d u
41.10 km
01:45 h
23.49 km/h
Po 2 i pół dnia bez rowerowania, po porannej męce w komunikacji miejskiej, wsiadłam w końcu na rower i pojechałam. Pojechałam przed siebie, w stronę Słońca na niebie. Tak przejechałam przez Chudów, Przyszowice, Bojków, Ornontowice, Bujków, Mokre i Paniowy. Podobno z pogodą będzie już tylko lepiej, więc byle do weekendu...


Żółto mi - Gierałtowice, a może jeszcze Bojków...


Park w Ornontowicach...

DPD + Zabrzańska Masa Krytyczna

Piątek, 10 maja 2013 | dodano:10.05.2013 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Codzienne, Do pracy i z powrotem, Masa Krytyczna
d a n e w y j a z d u
84.93 km
04:30 h
18.87 km/h
Piątek! Odczuwam rano małe zmęczenie całym tygodniem, ale to już ostatni dzień i "odpocznę". Wsiadam na rower i obiecuję sobie, że dziś się nie gonię i jadę na spokojnie. Ale ten stan osłabienia mija po pierwszych 200m. Jedzie się całkiem nieźle i bez ekscesów. Popołudniu powtórka. Po obiedzie zbieram się na Zabrzańską Masę Krytyczną. Jako, że mam jeszcze sporo czasu, postanawiam jechać trochę dłuższą trasą. Tak więc na początku odwiedzam standardowo Chudów. Później przez Przyszowice i Makoszowy jadę do centrum Zabrza. Docieram na Plac Wolności o 17.45 i jest już spora grupa rowerzystów, w tym wielu w kolorze pomarańczy, gdyż jest Masa z Odjazdowym Bibliotekarzem. Wybija godzina 18 i ruszamy ok 100 osobowym peletonem na 15km objazd Zabrza. Po masie droga powrotna przez Kończyce i Paniówki.


Dioboł z Chudowa...


Zbiórka uczestników Masy Krytycznej na Placu Wolności...


Czołówka peletonu Zabrzańskiej Masy Krytycznej...


Zabrzańska Masa Krytyczna...


Fontanny na Placu Pstrowskiego w Zabrzu...

DPD + włóczęga...

Czwartek, 9 maja 2013 | dodano:10.05.2013 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria Codzienne, Do pracy i z powrotem
d a n e w y j a z d u
86.08 km
03:40 h
23.48 km/h
Poranny standard. Do pracy przez Rudę Śląską i Chorzów. Mimo tego, że jak na poranek jest bardzo ciepło, po drodze mijam nie wielu bikerów, dosłownie kilku. A jakoś dużo lepiej się człowiekowi jedzie, gdy po drodze mija ludzi, który tak jak on wybierają dwa kółka jako środek transportu. Ostatnimi czasy też zauważyłam, że większość kierowców autobusów ustępuje mi pierwszeństwa, za co dziękuję. Szczególnie panu z linie 98, z którym mijam się kilka razy w drodze do pracy. Może też jest zapalonym bikerem ;) Powrót również bez ekscesów, tzn z uśmiechem na twarzy jak to przy jeździe na rowerze.

Popołudniu wybrałam się na mały objazd pobliskich miejsc, w których mnie jeszcze w tym roku nie było. Jedyne usprawiedliwienie jakie mam na swoją obronę to warunki jakie mogły tam panować po zimie i ulewach, ale było już całkiem nieźle. Ale wracając do sedna to standardowo kierunek Chudów. Nie pchałam się pod zamek, bo nie miałam ochoty na przeciskanie się między motocyklistami jak to w czwartek. Wbiłam między pola i udałam się w kierunku Chudowskich stawów. Muszę przyznać, że jeździ się teraz wyśmienicie. Ten żółty kolor rzepaku wprawia mnie w doskonały nastrój. I troche wzięło mnie na focenie, a efekty przedstawię poniżej. Dalej przejeżdżając chudowski las, pojechałam do Ornontowic, gdzie skierowałam się na Gierałtowice. Tak znowu odbiłam między pola, zachwycając się tymi kolorami i błękitnym niebem. Droga wzdłuż torów kolejowych w stronę leśnego stawu, w niektórym miejscach, była lekko zalana i ubłocona, ale dało radę przejechać. Po tym odcinku wyjechałam na drogę i udałam się w stronę Knurowa, gdzie znów odbiłam między pola i dotarłam do Bojkowa. Stamtąd już na Przyszowice i Chudów, zaliczając jeszcze w drodze do domu Sośnią i Fiołkową Górę.


Między chudowskimi polami...


Chudowski Staw...


W kierunku Chudowskich Stawów...


W Gierałtowicach...


Na horyzoncie staw leśny w Gierałtowicach i Knurów...


Staw Leśny w Gierałtowicach...

DPD + las panewnicki

Wtorek, 7 maja 2013 | dodano:07.05.2013 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria Do pracy i z powrotem, Codzienne
d a n e w y j a z d u
57.36 km
02:45 h
20.86 km/h
Budzę się rano, spoglądam w niebo i widzę ciemność. Na niebie ciemne chmury. Zaczynam przygotowywać się do wyjścia i zaczyna lać. Dźwięk stukających strug deszczu jest tak głośny, że nie słyszę swoich myśli. Nie słyszę myśli do odwrotu. Ubieram się na rower, siadam i czekam. 5, 10 minut i nic, bez zmian, leje dalej. Po 20min przestaje. Wyciągam rower i wychodzę. Co z tego, że jest mokro. Co z tego, że nie mam błotników. Tak przyjemnie się oddycha, jadę. Po 2km odczuwam, że wylądowało na mnie już kilka litrów wody, ale ani trochę mi to nie przeszkadza. Jedzie się przyjemnie. W Chorzowie odczuwam delikatny ścisk na drogach. Czerwone na wszystkich światłach na Batorym powoduje, że tworzy się niezły zator. Nie mam chęci na przeciskanie się między samochodami, to też wskakuję na DDR i mknę nim do przodu. Powrót z pracy już na sucho, ale nadal pod ciemnymi chmurami. Zastanawiam się czy uda mi się dotrzeć do domu, zanim spadnie zapowiadany deszcz. Udaje mi się i postanawiam na dziś zakończyć pedałowanie. Ale jednak wybieram się na rekreacyjną pętlę po lesie panewnickim wraz z rodzicami. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam okazję z nimi pokręcić.